piątek, 1 marca 2013

I've got the power

Rośniesz. Rozwijasz się. Radośnie.
Głęboko oddychasz, ciesząc się każdym wdechem. Rześkie powietrze napełnia twoje ciało.
Rozkładasz ręce, ciesząc się promieniami słońca. Zatapiasz stopy w soczystej trawie.
Chcesz żyć. Dla świata. Dla ludzi. Dla siebie.
Czujesz jak przeciwności cię wzmacniają, jak twoje mięśnie krzyczą z wysiłku i wiesz, że jest ci to potrzebne. Niezbędne. Bo walka leży u podstaw istnienia. Jesteś silny. Słabszy od jutrzejszego, silniejszy od wczorajszego.
Narodziny, rozwój, zmiana. Nabierasz prędkości, zderzasz się z kolejnym dniem i możesz ratować się skokiem albo bezczynnie czekać na koniec. Masz wybór. Zawsze.
Tylko śmierć jest nieuchronna.
Bo kiedy spadasz, już nic nie możesz zrobić. Już nic nie możesz zmienić. Już nikt nie może ci pomóc. Spada się w dół. I w górę. I w boki. Nie znajdziesz bezpiecznego gruntu, a upadek jest ostateczny.
Nie myślisz o tym.
Nabierasz w płuca kolejny haust powietrza. Napinasz kolejno mięśnie, jesteś dumny ze świadomości własnego ciała. Otwierasz oczy. Widzisz piękno. Słyszysz piękno. Dotykasz piękna. Cieszysz się, że było ci dane to poczuć. Dziękujesz? Być może.
Pulsujesz razem z całym światem. Twoje życie jest częścią jedności. Bez ciebie to już nie byłoby to. Płyniesz w wielkim nurcie życia. Przyspieszając. Zwalniając. Zderzając się z innymi istotami. Szczęśliwie lub nie. Wspomnisz je przy wodospadzie.
Nie myślisz o tym.
Przymykasz oczy. Oddychasz spokojnie, cicho, głęboko. Zaciskasz dłonie. Paznokcie delikatnie wbijają ci się w ciało. Odczuwasz to i dopiero teraz czujesz, że istniejesz. Ból jest taki realny. I potrzebny. Żyjesz i zdajesz sobie z tego sprawę. Chcesz zmierzyć się z kolejnym dniem.
Zaczynasz biec. Twoją metą jest horyzont, miejsce spotkania Słońca i Ziemi. Spotkamy się na krańcu świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz