niedziela, 26 maja 2013

Morze miłości

Morze.
Jest takie piękne. Nieskończone. Nie widzisz nic poza nim. Jego głos uspokaja cię. Słony zapach daje orzeźwienie. Niesforny plusk wywołuje twój uśmiech.
Uwielbiasz siedzieć na plaży i wpatrywać się w niego. Spędzasz tak całe dnie. Aż w końcu morze też cię zauważa. I zaczyna cię wołać. Twoje szczęście jest niezmierzone. Oczy zaczynają ci się błyszczeć, serce bije szybciej i mocniej, oddech jest niespokojny. Powoli kierujesz się ku wodzie, ku morzy, ku twojej miłości. Nie chcesz pokazać swojej euforii, jednak marzysz tylko o tym, by rzucić mu się w ramiona. Silne. Ciepłe. Opiekuńcze.
Zanurzasz stopy. Wzdrygasz się. Pierwszy dotyk nie jest tak przyjemny, jak sobie wyobrażałaś. Zimno dociera aż do kości. Pierwsze ostrzeżenie.
Nieprzyjemne wrażenie szybko mija. Zimno przestaje cię obchodzić, natomiast doceniasz delikatne muśnięcia na twojej skórze, siłę i piękno zawarte w jednym dotyku. Jesteś oczarowana. 
Wchodzisz głębiej. Woda ociera się o twoje ramiona dając rozkosz. Przymykasz oczy. Czujesz wodorosty i ryby dookoła nóg. To twój ukochany zapoznaje cię ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Przedstawia ci swój świat. Chcesz zapanować nad drżeniem ciała, jednak nieprzyjemne i oślizgłe muśnięcia przyprawiają cię o dreszcze. Uśmiechasz się przepraszająco. Drugie ostrzeżenie.
Woda sięga już wysoko. Odrywasz stopy od piasku i zaczynasz płynąć. Wiatr wieje ci mocno w twarz, starając się zawrócić twoją gorącą głowę. Trzecie ostrzeżenie.
Spoglądasz ku brzegowi, który jest tak strasznie daleko. Twój świat, który morze zaledwie tyka przy brzegu. Twoje życie, które pozostawiłaś dla miłości. 
Łzy zaczynają płynąć po policzkach. Skapują do morza, które wchłaniając je obiecuje miłość wieczną. Jedyną. Wszechobecną.
Szarpiesz się. Chcesz zawrócić. Machasz rozpaczliwie rękami, słabnąc z każda chwilą. Jest za silny. Zakrywa twoją głowę, zabraniając ci myśleć. Zaczynasz się dusić. Pojmujesz, że nigdy nie było szans, byś wpasowała się w otoczenie. Miałaś jedynie zapewnić rozrywkę. Morze było znudzone. Wyrywasz się. Każdy oddech doprowadza twojego ukochanego do furii i rozpaczy. Boli cię nie tylko ciało ale i umysł. Masz wrażenie, że ranisz go bardziej niż on ciebie. Czujesz się winna.
Widzisz ratownika. Odległą plamkę, która chce cię ocalić. Której zadaniem jest wyrwać cię z jego ramion. Którą morze nazywa zdrajcą mającym porzucić cię na szorstkim piasku. Moment zawahania działa na twoją niekorzyść. Ukochany znów zakrył ci głowę. Wodorosty chwytają twoje kostki. Ryby zadają ciosy płetwami. Szamotanina przeradza się w walkę o życie. Jednak wiesz, że sama sobie nie poradzisz. 
Ratownik nie dociera na czas. Bierzesz ostatni oddech, który jest przesycony jego obecnością. Kiedyś tak pożądaną. Potrzebną. Kochającą.
Dziś śmiercionośną.
Morze zabiera twoje ciało. Zabiera do głębi. Kiedy mu się znudzisz, wyrzuci cię na szorstki piasek. Martwą. Wyblakłą. Wypłukaną ze wszelkiego życia. Pustą muszlę bez echa.
Nie musisz się tym martwić. Zajmą się twoim ciałem. Może nawet tchną w nie życie. Ale ciebie, prawdziwej ciebie, już tam nie będzie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz