wtorek, 9 kwietnia 2013

Las krzyków

Krzyk. Wrzask. I puste oczy.
Jesteś otoczony, ogarnięty paniką, roztrzęsiony. Otaczają cię, są wszędzie, nigdzie nie możesz się schować. Wrzaski. Piski.
Płacz. Czujesz ból w skroniach, oczy wychodzą z orbit, płuca zmniejszają swoją powierzchnie. Dusisz się. Powoli, acz skutecznie.
Nie rozumiesz ich. Dlaczego to robią? Czego oczekują? Co chcą osiągnąć? A potem obniżasz rozważania. One nie myślą. Odczuwają tylko prymitywne potrzeby Są manipulowane, kształtowane przez dojrzałe jednostki. Wrzeszczą, bo nikt im tego nie zabrania. Nikt odpowiedni nie mówi "dość". One są niewinne i nikt nie powinien ich przez to nienawidzić. Nienawiść jest odpowiednia dla dorosłych.
Czujesz się więźniem własnego poszycia. Nie możesz się nawet wychylić, bo to grozi szaleństwem.
Krzyki. Wrzaski. Piski.
A potem?
Posną, dojrzewają, zabierają światło. Stoisz w ciemnym lesie, pomiędzy strzelistymi drzewami. Słyszysz szepty. Słowa wypowiadane nie do ciebie, lecz gdzieś obok. Dźwięki nie drażniące ale słodko złośliwe. Głosy dojrzałe, zmysłowe, nienawistne.
Na początku nie możesz wychwycić słów. Wszystkie zlewają się w drzewny szmer. Jesteś spokojny i czujesz się bezpiecznie. Spokojnie płynący szum nie zrobi ci krzywdy.
Krzyk kruka.
Tak inny i niepasujący.
Podnosi się wrzawa.
Spokojny pomruk zmienia się w głośny bełkot ostrych słów. Podrywasz się gwałtownie w ciemności. Las nie jest już ostoją, ucieczką od hałasów. Gałęzie złowieszczo wyciągają się po ciebie. Oskarżycielsko wskazują cię igłami.
Zaczynasz rozumieć grzmiące słowa. Pojmujesz ich znaczenie. Przyjmujesz je bez protestu. Nie ma wśród nich słowa "miłość".
Upadasz.
Zakrywasz głowę ramionami. Chcesz się chronić, chcesz ogłuchnąć, chcesz zapomnieć. Czujesz się zbrukany i niechciany. Przede wszystkim niezrozumiany. Nikt nie pytał o powód. Nie pytali o twoje uczucia. O twój punkt widzenia. Dialog, który pojmowałeś jako rozmowę dorosłych, jest nieobecny. Krzyki i piski wracają. Ale już nie są niewinne. Są świadome. I to boli najbardziej.
Leżysz na ziemi bez dostępu do światła. Karlejesz. Jesteś na poziomie sadzonek, które rozwijają się pod koroną dorosłych. Kształtują je, manipulują nimi a one nadal są niewinne. Ich krzyki są teraz dla ciebie przyjemnością. Dostrzegasz w tym radość życia i ból dojrzewania. Możesz z nimi zostać. Twoje życie może być niewinne. Ale prędzej czy później ktoś cię rozdepnie. Nie dane ci będzie się odrodzić. Musisz wyruszyć w podróż.
By znaleźć swój grunt. I swoje promienie słońca.

Odrośniesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz