środa, 1 października 2014

Bez litości

Napisane na potrzeby Blond Jedi. 

Na początku spokojnie, delikatnie, niegroźnie. Nic strasznego. 
Prezentacja narzędzi. Szelest rozwijanego pasma skóry, zimne błyski metalowych, pedantycznie uporządkowanych ostrzy. Blade palce oprawcy przesuwające się pieszczotliwie po narzędziach. 
Informacja. Ofiara wie, co ją czeka ale na razie jest to zagrożenie odległe. Strach przed bólem i powolnym umieraniem dopiero zaczyna kiełkować gdzieś w okolicy żołądka. Oczy widzą noże, mózg rejestruje ich przeznaczenie, ale ofiara woli cieszyć się tym, że jeszcze żyje.
Dlatego pierwsze nacięcie jest takie przerażające. Wszystkie nerwy krzyczą. Świadomość jest sparaliżowana. Istnieje tylko ból. Liczy się tylko cierpienie. 
To dopiero początek.
Krew jest przyjemnie ciepła. Delikatnie łaskocze spływając wzdłuż ciała. Czerwony kwadrat odsłoniętego mięsa pulsuje jednostajnie. Odcięty fragment skóry leży przed ofiarą. Jej tępe spojrzenie zakrywa psychiczny ból, spowodowany taką stratą. Ten zakrwawiony ochłap, będący kiedyś jednością z jej ciałem, ochraniający ją i przynoszący wiele przyjemności, został oddzielony na zawsze. Nigdy już nie powróci. 
Zaczynają się prośby. Błagania. Utyskiwania. Ofiara nie chce umierać. Zrobi wszystko, by tylko kat odstąpił od swego dzieła. Jego to nie obchodzi. Jest bezlitosny, ślepy i głuchy. Kolejne są modły. Litanie do Boga. Psalmy błagalne. To również nie pomoże. W końcu to Bóg nas skazał. 
Ofiara smętnie zwiesza głowę.
Czasami oprawca zabija od razu. Ofiara zostaje pozbawiona skóry w jednym ruchu. Traci wszystko naraz. Ból jest przerażający i gwałtowny. Śmierć jest zaskoczeniem.
Czasem oprawca działa nieudolnie. Nacina, szarpie, odrywa, przygryza. Nie baczy na to czy zerwie samą skórę, czy kawał mięsa. Fragmenty niegdyś ochronnej powłoki są zmaltretowane. Najlepszy garbarz nie zdołałby jej naprawić. Rany są zbyt głębokie, upływa zbyt wiele krwi. Ofiara męczy się nieznośnie. Jest zabawką w rękach makabrycznego dziecka. Nie widząc drogi ucieczki, rozrywa resztki ciała, a upływ krwi delikatnie pozbawia jej przytomności. Śmierć jest ukojeniem.
Innym razem oprawca jest mistrzem w swym fachu. Podwiesza ofiarę do góry nogami i zaczyna obdzieranie od kostek. Krew upływa wolniej, męczennik dłużej zachowuje przytomność. Jest świadomy, do samego końca. Oswaja się z bólem, uczy się z nim żyć. Taka postawa jest imponująca, powinna być podziwiana i oklaskiwana. Oprawca nie zwraca na to uwagi. Powoli i ze swoistą elegancją zdziera z bezwładnego ciała całe płaty. Mięśnie naprężone w nieludzkim wysiłku,  pokryte żółtą galaretą tłuszczu, drżą spazmatycznie. Kat daje ofierze chwile wytchnienia, momenty regeneracji, zalążki nadziei na bezbolesną egzystencję. A potem naciera odsłonięte mięso solą. Wrzask jest balsamem dla jego głuchych uszu. Wykrzywiona bólem twarz raduje jego ślepe oczy. Oprawca chce złamać ducha ofiary, maltretować, zniszczyć. Po długotrwałych torturach, ofiara umiera pogodzona z losem, wspominając dobre chwile. Śmierć jest zakończeniem.
Życie jest bezlitosnym oprawcą.

1 komentarz: